piątek, 3 maja 2013

The One Where Frank and Gerard go to IKEA - oneshot


Heej! Przepraszamy, ze dopiero teraz pojawia się notka, jednak dużo rzeczy wpłynęło na to, iż nie mogłyśmy tego dodać w obiecanym terminie. Miło by było, gdyby pojawiło się parę komentarzy z obiektywną opinią na temat naszego tłumaczenia ;)
link do oryginału: http://archiveofourown.org/works/231219


Gerard nigdy nie miał własnego miejsca.
Spędzał czas w szkole artystycznej, ale to nie było, jak prawdziwe miejsce dorastania, albo nic podobnego do czegoś, w czym ludzie mogą naprawdę mieszkać.
Więc kupuje mieszkanie, dobra, ale oni są przecież w drodze i Gerard nie może zasnąć wieczorem tęskniąc, myśląc o tym wszystkim pustym i samotnym.
Co, jeśli włóczędzy się przenoszą, gdy jego wciąż nie ma?
Nie chciał prosić mamy, by sprawdzała czy są uzbrojeni (to w końcu Jersey), wiec właściwie przechodzi obok tego cicho i przegląda wiadomości lokalne w Internecie
Porzuca swoje komiksy i przedziera się przez stos katalogów domowych z podkładką. I długopisem. Na wszelki wypadek. Gerard jest namiętnym pasjonatem.
 
z czasem wracają do domu, chłopaki zatykają uszy i głośno śpiewają kiedykolwiek Gerard próbuje zapytać ich o opinie na temat parkietu, czy fasety.
 
 
Poza Frankiem, który nie słucha niczego, co ktokolwiek by mówił, kiedy gra w gry video, więc Gerard może siadać obok niego i może rozmawiać odrzwiach z siatką przeciw owadom z zawartością jego serca, podczas gdy frank zabija zombi i prostytutki i zbiera magiczne gwiazdy.
podczas rzadkiego i cennego wolnego czasu, Gerard oddaje się upalnej fascynacji jego nowym miejscem.
Zatrudnia ludzi, by przychodzili, robili jakieś rzeczy, pomiary, projekty, gdy on sam wymyśla lekko wyidealizowane szkice swojej wymarzonej sypialni, zbiera próbki farb oraz chodzi na zakupy.
Mikey przyszedł i spędził całe popołudnie wrzucając rzeczy do zsypu na śmieci Gerarda, tylko po to by zobaczyć jakie produkty zrobią największy bałagan/ największy hałas lub wywołają najpotężniejszą reakcję
fusy, skórki arbuza i pałeczki, odpowiednio)
Gerard przegląda (sortuje) pudełka śmieci z domu jego matki, rozpakowuje ubrania, wiesza rzeczy (może być obrazy jak ma być konkretnie) na ścianach - wbija gwoździe! I używa poziomicy. Za każdym razem gdy robi coś samemu dzwoni do/ woła Boba, który jest najbardziej męskim człowiekiem jakiego Gerard zna, więc mogą odbywać opryskliwe rozmowy na ten temat
w Chicago, bob ich słucha, przewracając oczami, jednak raz czy dwa przyłapuje się na uśmiechu.
Zamówił zasłony i gdy dywan był podniesiony, malował całą stolarkę własnoręcznie i siedział w ogrodzie (miał ogród!) zmywając farbę... ze wszystkiego, kiedy Frank przyszedł trzymając roślinę doniczkową.
-Hej. - mówi, w kolko wymachując roślinką. - Parapetówka.
Gerard położył kwiatka na parapecie w kuchni, ponieważ przeczytał gdzieś, ze nie powinieneś mieć roślin w sypialni, bo te oddychają. ponieważ wypuszczają dwutlenek węgla w nocy i możesz umrzeć.
 
Plus, może patrzeć na nią, gdy przygotowuje posiłki - staje się naprawdę stary, naprawdę szybko
kupił zmywarkę do naczyń i przeniósł roślinę do studia- tak więc jest to druga sypialnia ale ma olbrzymie okna i wysoki sufit, a jeśli Gerard chce to nazwać swoim studiem, to może.
ponieważ to jest jego miejsce.
może mówi do siebie. Może śpiewa pod prysznicem. Może chodzi w kółko nago. Może ogląda pornosy, kiedy tylko chce. Nawet w salonie.
Może ogląda więcej porno, niż komfortowo byłoby się przyznać, tylko dlatego, ze nowością jest słuchanie tego tak głośno, jak tylko chce, ale nigdy, przenigdy nie ma zamiaru się przy tym rozebrać.
Może tańczy jak ciota, gdy żenujące piosenki lecą na itunes - może robi wszystkie z tych rzeczy niepokojąco regularnie, ale to jest jego miejsce i, do cholery, może robić co tylko mu się podoba. to jest cudowne.
no to zmywarka do naczyń, studio, pozbywanie się odpadków, możliwość tańczenia nago, roślinki. Gerard jest całkiem pewny, ze wszystko jest już zorganizowane.
Ale czasami czegoś mu brakuje, nie wie czego, bo ma wszystkie swoje książki i dvd, i artystyczne dostawy i rzeczy, i nie wie gdzie jeszcze mógłby postawił więcej mebli, ale coś nadal jest nie w porządku. Próbuje przenosić meble, ale to nie pomaga.
Cały czas czas wiesza coś na ścianach wokół siebie. Wraca do mamy, by upewnić się czy nie zostawił nic istotnego. sprawdza wszystkie zamki i ponownie urządza kuchnię.
On nie umie się ustatkować. I cholera, powinien to zrobić.
Z ciężkim sercem  Gerard zauważył, że jest jedna rzecz, którą może zrobić; musi iść do Ikei.
Gerard jest zdania, że wszystko jest zabawniejsze, jeśli robisz to z osobą, którą kochasz.
Mikey jest na Brooklynie, Bob jest w Chicago, Ray ma prawdziwe "życie", a Gerard chce być kimś, kto opowiada wspomnienia, kiedy znowu są w drodze.

Wiec zmusza Franka, żeby pojechał z nim do Ikei i udał, ze nie widzi ziewającego chłopaka, kiedy pyta go, która półka na książki dopełni jego życie. - polka która nazywa się żeńskim imieniem, albo ta niemieckiej produkcji.
 Frank powłóczył nogami do czasu, gdy nie doszli do dziecięcego działu, a następnie Gerard nie widział go pół godziny.
Gerard studiował miskę z owocami, kiedy pojawił się Frank z pytonem wokół jego szyi oraz lampą o kształcie rozgwiazdy pod ręką.
 - Musisz wziąć to - Frank powiedział, wrzucając to do wózka Gerarda - To robi fajne kształty na ścianie, pokochasz to.
Jestem 'artystą' - odpowiada Gerard, co oczywiście oznacza, ze jeśli chce (nie chce) sam może namalować fajne kształty na ścianie, ale Frank wydaje się tego nie rozumieć, więc Way nie ciągnął kłótni.
Gerard w sekrecie planuje by sprawić, że Frank wniesie wszystkie pudła gówna kiedy wrócą do mieszkania i tym sposobem, kiedy Iero się nie zgodzi, Way może powiedzieć 'pozwolę Ci zatrzymać lampę' i Frank będzie musiał się zamknąć i robić, co Gerard każe.
Gerard poruszając sie drze resztę możliwości, rozpatruje i odrzuca ciągle pokazywane mu rzeczy o szwedzkiej nazwie, szuka ale nie może znaleźć jednej rzeczy, której potrzebuje
Dal się skusić interesującemu słoikowi na makaron, ale i tak pewnie skończy się to na zakupie brzydkiej lampy Franka i gabloty na cd, która była impulsywnym zakupem i Way tak naprawdę jej nie potrzebuje, ale zamierza sprawić, ze frank zapłaci za tą ścienną lampę tak, czy inaczej.
 Oczywiście kiedy wrócili i Frank przymocował lampę do ściany, Gerard zdał sobie sprawę, że to jest doskonałe.
Irracjonalnie wkurza się na Frankiego na dziesięć minut, po czym zabiera go w ramach przeprosin do ulubionego miejsca i jedzą, gdy Frankie molestuje każdy fragment półki na płyty Gerarda siedząc na podłodze w salonie
-Nie potrzebujemy tego - drwi, rzucając instrukcje w bliżej nieokreślonym kierunku.
Oczywiście to robią, ale Franka zbyt szybko realizuje zadane, szafka będzie utrzymywać tylko siedem płyt, a instrukcje poszły w cholerę.
Cokolwiek. Frankie pomachał ręką i dołączył do Gerarda na kanapie, oglądali maraton Robota Kurczaka i brunet zasnął na ramieniu Gerda.
O drugiej rano Gerard ostrożnie, by nie obudzić Frankiego poszedł do własnego pokoju, rzucił się na łóżko, obracał, ale nie mógł usnąć.
po godzinie, wrócił do salonu i usiadł w fotelu, paląc i patrząc na Franka położył się twarzą w dół na sofie spowitej lekkim blaskiem brzydkiej lampy.
Oh - pomyślał I poczuł się jak jak w domu.

4 komentarze:

  1. Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwww :3 Poczuł się jak w domu? Teraz, kiedy jest tam Frank? A wcześniej czuł pustkę, jakby czegoś mu brakowało? Yay! No to proszę! Pierwszy Frerardowy podtekst <3 Naprawdę, jak już wcześniej gdzieś tam pisałam, bardzo brakuje mi Frerarda, więc... Życzę wam powodzenia dziewczyny i chęci do dalszego tłumaczenia. Mimo kilku, acz niezauważalnych błędów, bardzo mi się podobał ten shot i chyba współpraca dobrze wam wychodzi, soooł... Kocham, pozdrawiam i weny ( o ile tutaj potrzebna jest wena xD ) życzę!
    XoXo

    OdpowiedzUsuń
  2. Shot o Ikei, w którym praktycznie mało jest Ikei XDDD Trochę dziwny ten shot D: Taki z lekka porąbany i nie byłam w stanie wszędzie dokładnie go zrozumieć. Ale zakładam, ze to wina oryginału, a nie wina tłumaczenia

    OdpowiedzUsuń
  3. Połowy nie zrozumiałam, ale ok <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Też nie zrozumiałam części, ale nie jest to błąd w tłumaczeniu, tylko zapewne w oryginale. Ogólnie, tłumaczenie angielskich Frerardów jest nie lada wyzwaniem, dlatego gratulacje za to :3
    Z tego, co zrozumiałam, to Gerard- artysta samotnik, dał się skusić na tą dziwną lampkę Franka z IKEI i od tego wszystko się zaczęło. No i ten moment, kiedy Gee wraca z powrotem do salonu i kładzie się obok Frania- Aww :3 A końcówka z podtekstem Frerardowym była najfajniejsza, bo zostawia taki niedosyt i pytanie: czy Gerard poczuł się jak w domu, dzięki Frankowi?
    Dlatego daję Wam duży plus i czekam na następne tłumaczenia <3
    you-can-run-away-with-me.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń