sobota, 2 listopada 2013



 No to dajemy kolejnego shota, tym razem Frerarda, niestety znowu z poślizgiem, ale wybaczcie; tłumaczenie nie jest takie proste, a w roku szkolnym, przed egzaminami, ciężko jest znaleźć czas i się zgrać. No w każdym bądź razie enjoy!

*link do oryginału: http://chee-wee.deviantart.com/art/Stay-With-Me-Frerard-OneShot-325538616*
*osobiście polecam do tego http://www.youtube.com/watch?v=ye5ivNkEcwo*

~*~

Frank westchnął i zmarszczył brwi, znowu płakał. Gitarzysta chciał wiedzieć, jak pomóc Gerardowi: nie chciał, żeby wokalista zamartwiał się albo ryczał przez jakąś głupią zdzirę, która nie potrafiła utrzymać majtek na sobie – chciał go mocno przytulić i powiedzieć mu… powiedzieć mu, że go kocha i tam jest; gdy piosenkarz zakrztusił się szlochem, wydrapał się ze swojego łóżka i ostrożnie uchylił zasłonkę w łóżku Gerarda. Wokalista uniósł spojrzenie, kiedy uderzyło go świeże powietrze.
- F- Frank?
- Czy mogę dostać się do środka? - Zdziwiony Gerard pokiwał głową i zrobił gitarzyście miejsce; Frank wdrapał się i zasunął zasłonę.
- Co jest nie tak F-Frankie? – podciągnął nosem. Frank ułożył się najwygodniej jak mógł.
- Dlaczego… Dlaczego z nią zostałeś? Gerard ostrożnie usiadł.
- Nie wiem… - starł swoje łzy, „ Żeby powstrzymać się od rzucenia na ciebie” w myślach przeklął swój mózg: stało się tak jak za każdym razem.
- Nie możesz godzić się na to dłużej, Gee. – Frank zmarszczył brwi – Kochasz ją w ogóle?
- Nie.- Gerard westchnął, - To moja wina .
- Nie mów tak! To jej wina. - Frank pokręcił głową i ostrożnie przeniósł ją w Gerardowe ramiona. - Jest jedyną osobą, która tak cię dołuje- Gitarzysta przygryzł lekko wargę, słysząc co podpowiada mu mózg. Gerard poczuł, że jego serce skacze przez nagły uścisk
- Ona... Bo ja jestem bi, no i... Ja... Ja kocham mężczyznę, nie ją, ona o tym wie - Po prostu musiał to z siebie wyrzucić do najlepszego przyjaciela... Do człowieka, dla którego mógłby umrzeć: Frank był tam dla niego zawsze. Kochał każdą najmniejszą rzecz w zielonookim gitarzyście.
- To nie twoja wina - Frank lekko otarł się o plecy wokalisty i starszy mężczyzna poczuł, że cały jego smutek odchodzi. - Więc, co zrobisz? - Gitarzysta odsunął się trochę.
- Pozbędę się jej nieuczciwej dupy.
 - Dobrze- Frank uśmiechnął się, co Gerard odwzajemnił - Po chwili totalnie odsunęli się od siebie - Jestem pewny, ponieważ mówiłeś, że ona wie, to będzie też dobre dla niej.
- Wiem - Gerard skinął głową, objął Franka i postanowił - Frankie...
- Tak?
- P-położysz się ze mną na chwilę? –
- Pewnie - Frank położył się obok wokalisty - Wyglądasz na zmęczonego. –
- Ja - Gerard przybliżył się jeszcze - Ja tylko... Ja... Muszę mu teraz powiedzieć - podświadomie się w niego wtulił.
- Zrób to - Frank uśmiechnął się smutno: nadal nie miał Gerarda, ale był jego najlepszym przyjacielem, więc Frank wiedział, że musi się z tego cieszyć. - Więc śpij.
- N-nie... idź... - Gerard znowu ziewnął i powoli zapadł w spokojny sen. Frank pokręcił głową i zdecydował nie opuszczać Gerarda, gdyby się obudził i poczuł samotnie. Gitarzysta nie chciał, by wokalista pomyślał, że wyszedł, bo nie chciał tu być, Frank zamknął oczy i zaczął usypiać.
PORANEK
Gitarzysta obudził się kiedy poczuł ruch przy nim, więc usiadł i spojrzał na wokalistę, który poruszał się i mamrotał coś niezrozumiale.
- Emm, F-Frankie, j-ja - Frank uniósł brew, kiedy to usłyszał i ostrożnie wplątał palce we włosy wokalisty, jednak to go nie obudziło - j-ja k-kocham...cię. - Frank westchnął i zabrał rękę z dala od Gerarda - ten ziewnął i usiadł
- Dzień dobry, Gee. Gerard się uśmiechnął
- Zostałeś.
- Prosiłeś.
- Dobrze, rzeczywiście tak mówiłem - Gerard nerwowo podrapał się po głowie - Dziękuję, Frankie.
- Nie przejmuj się - Frank się uśmiechnął - Więc, dobrze spałeś?
- Cudownie - Gerard znowu się uśmiechnął - Śniłem o... O nim. Frank poczuł, że jego serce staje na moment na te słowa: Gerard wspominał jego imię, gdy spał, gitarzysta był lekko zmieszany: Był pewien, że usłyszał "Kocham cię" i Gerard powiedział to tak po prostu? Po tym wszystkim, co Gerard powiedział poprzedniej nocy, Frank musiał wiedzieć, czy się nie przesłyszał.
- Powiedziałeś... Powiedziałeś moje imię... Kiedy spałeś... Dlaczego? Jeśli powiedziałeś, że śniłeś "o nim", kogo kochasz? Uśmiech Gerarda zrzedł i mężczyzna lekko się zarumienił, ale Frank wydawał się tego nie zauważyć
- J-ja nie... Nie wiem. - Gerard nie wiedział co teraz zrobić, Frank tak. - Ja... - Gerard zmarszczył brwi i Frank westchnął: gitarzysta owinął ramiona wokół Gerarda i przyciągnął go bliżej - F-Frankie? -Kocham cię- Frank znowu westchnął: trochę ciszej tym razem
- Proszę ... Proszę, nie mów mi, że się przesłyszałem... Gerard się odsunął i trochę zarumienił - N-nie przesłyszałeś - przygryzł wargę po czym westchnął cicho - Kocham cię, Frank, z całego serca. Frank westchnął z ulgą
- Dziękuję - gitarzysta pocałował Gerarda, wokalista docisnął swoje wargi do Franka i pogłębił pocałunek: niedługo ich języki poznawały wnętrza ust drugiego, delikatnie przejeżdżając po zębach - po chwili musieli się odsunąć, by zaczerpnąć powietrza.
- Nie dziękuj mi za bycie szczerym. - Gerard powiedział, kiedy jego oddech wrócił do normalności. - To był naprawdę dobry pocałunek. Frank rozciągnął usta w uśmiechu
- Ale ja chcę jeszcze - lekko musnął wargi Gerarda.
- Wiem. Położyli się z powrotem przytuleni - Definitywnie muszę odpuścić sobie tą oszustkę. -To naprawdę świetnie - Frank uśmiechnął się bardziej.
- A kiedy już to zrobię, Frankie, będziesz mój?
- Bez wątpienia.
- Za chwilę wrócę - wokalista wyplątał się z objęć i uchylił kołdry, by wydostać się z łóżka - Poczekaj tutaj - uśmiechnął się i opuścił zasłonę jeszcze raz, a następnie udał się na poszukiwania swojego telefonu.
10 MINUT PÓŹNIEJ
Frank obejrzał się, gdy usłyszał kroki, a następnie zasłona podniosła się: Gerard stał z ogromnym uśmiechem na twarzy; - Hej mój kochany chłopaku. Wspiął się na łóżko i zasunął zasłonkę.
- Więc zrobiłeś to? - Frank uśmiechnął się promieniście.
- Właściwie, - Gerard się położył - ona zrobiła to za mnie. - zachichotał i przytulił do siebie chłopaka.
- To zabawne - Frank również się uśmiechnął - Co powiedziała?
- Powiedziała: 'Nie kocham Cię już, a Ty, Ty kochasz tego mężczyznę. To koniec.' Zaśmiałem się i podziękowałem jej za odwalenie roboty, rozłączyłem się i wróciłem tutaj. Frank się roześmiał
- To naprawdę zabawne.
- Wiem. - Gerard się uśmiechnął i pocałował Franka w czoło. - Chociaż to powiedziałem - Frank pocałował Gerarda w policzek
- Kocham Cię Gerard.
- Też cię kocham, Frank. Frankie? - chłopak dał znak, by kontynuował, - czy zostaniesz ze mną? - zapytał Gerard tuląc do siebie Franka.
- Na zawsze - Frank się uśmiechnął, Gerard pocałował go w czoło i nie zważając na czas, obydwaj zamknęli oczy i zasnęli: ich ciała połączyły się niewidzialnymi wiązaniami; nawet ich piersi stykały się ze sobą, więc ich serca były tak blisko, jak to tylko możliwe.

wtorek, 17 września 2013

Sick - Jalex oneshot.

Więc po dłuuugim czasie wielki come-back! Cieszy się ktoś? c: Tym razem tłumaczenie fajnego Jalexowego shota. Jalex - Alex + Jack (All Time Low). Jeśli chcecie, żebyśmy coś przetłumaczyły - możecie napisać w komentarzu. Mamy nadzieję, że coś nowego pojawi się o wiele szybciej, zaraz chyba zaczną się poszukiwania czegoś. W każdym bądź razie enjoy!
link do oryginału: http://stillburningbright.deviantart.com/art/Sick-Jalex-One-shot-336642283

Jack siedział przed telewizorem, zbyt wcześnie jak na niedzielę, oglądając powtórki Simpsonów, które widział tysiące razy. Głośno westchnął, poszedł do kuchni po już trzecią miskę płatków i prawie podrzucił pudełko, gdy usłyszał głośny jęk, a następnie huk z tyłu autobusu. Odstawił śniadanie, ruszył w kierunku dźwięków i po chwili zobaczył zarumienionego Alexa, który chwiejnym krokiem wydostawał sie z łazienki. Jack uniósł brew, gdy widział potykającego się Alexa wracającego do swojego łóżka i opierającego się tam o ścianę.

- Masz kaca, czy rzeczywiście jesteś chory? –zapytał rozbawiony piorunującym spojrzeniem Alexa.

- Chory, dupku. Pieprzona grypa, czy coś. - Wokalista poskarżył się, w akompaniamencie boleśnie brzmiącego kaszlu.

Jack zmarszczył brwi, kiedy podszedł do Alexa, by położyć rękę na czole starszego mężczyzny. Skóra płonęła pod jego palcami.

- Cholera, stary. Idź sie połóż na kanapie, znajdę coś, co pomoże. – Jack zarządził łagodnie, prowadząc Alexa w kierunku niewielkiego holu.

- Nie-e-e, wszystko w porządku. - Alex zaprotestował mrugając na Jacka, jednak po chwili zatoczył się w kierunku niewielkiej sofy. Opadł na nią z `umfh` , była wygodna, po czym przyszedł Jack niosąc koc i rzucając go w jego stronę. Alex wyciągnął się i westchnął, budując z koca pewnego rodzaju kokon wokół siebie, gdy Jack nakładał na niego drugi.

- Trzymaj. Wystarczająco ciepło? - Jack mruknął, rozdrażniony i zabrał włosy Alexa z jego gorącego czoła.

- Zimno. - Alex jęknął, pokazujac Jackowi najlepszą szczenieca minę, na jaką było go stać, przy czerwonych oczach i wypiekach. I tak, Jack nie mógł skłamać, to było dość urocze. Skinął głową w stronę lidera i poszedł do aneksu kuchennego przygotować herbatę. Złapał chłodne, wilgotne ściereczki, by przyłożyć mu do czoła oraz wyjął Tylenol z małej szafki obok lodówki. Wrócił i ustawił parujący kubek i tabletki na blacie przy Alexie i powoli pomógł mu usiąść uwalniając jego ręce z koca. Alex pomachał dłońmi w geście `daj mi to` do herbaty, po czym Jack chcąc wręczyć mu kubek wymamrotał coś w stylu " diva " pod nosem i usiadł na kanapie obok chorego, prawie rozlewając picie.
- Dziękuję, kochanie - Alex puścił oko do Jacka i ostrożnie pociągnął łyk herbaty, sprawdzając temperaturę, był zaskoczony, gdy okazało się że była prawie idealna. Zastanawiał się jakim cudem Jack zawsze wiedział czego potrzebuje. Odrzucił tą myśl od siebie tak samo jak wszystkie inne; w Jacku było wiele rzeczy, których nie rozumiał. Nagle coś zimnego znalazło się na jego czole, wyrywając z zadumy. Krzyknął, prawie upuszczając herbatę po raz drugi i zorientował się, że to własnie był Jack, który teraz się śmieje, przyciskając zimną tkaninę do jego twarzy, próbował zniwelować jego gorączkę.

- Nie musisz tego robić, wszystko jest w porządku- Alex zaprotestował wyrywając się z rąk Jacka. Mężczyzna wywrócił oczami.

-Mógłbyś się wreszcie zamknąć i pozwolić mi się Tobą zaopiekować? - Alex prychnął i wrócił na miejsce, opierając głowę na siedzeniu i pozwalając by Jack poraz kolejny przyciskał obiekt do jego palącej się skóry, dopóki nie będzie usatysfakcjonowany temperaturą i nie wrzuci ściereczki do zlewu. To było wtedy, kiedy zauważył, że w busie panowała cisza i zdał sobie sprawę, że są tam tylko we dwójkę.

- Hej, gdzie są wszyscy? – wymamrotał, szturchając Jacka w bok.

- Pewnie poszli na kawę. – odpowiedział młodszy, nie odrywając wzroku od telewizora.

- I mnie nie zaprosili? - Alex wydął wargi i skrzyżował ręce na piersi. - Powiedz im, żeby mi coś przynieśli.

- Dlaczego ty nie możesz im powiedzieć?

- Mam telefon na swoim łóżku. - Jack westchnął i wystukał wiadomość do Rian'a.

`hej, możesz przynieść coś Lexowi i mi? Księżniczka jest chora`

- Dlaczego jestem "księżniczką"? - Alex zapytał , oczywiście czytając przez ramię Jacka.

- Wolisz divę? - Jack uniósł brew i Alex prychnął, kiedy chłopakowi zadzwonił telefon i pojawiła się nowa wiadomość.

`a powinienem?`

Jack wywrócił oczami i pisał dalej.

`po prostu to zrób dupku, wtedy przestanie narzekać`

Alex wydał z siebie kolejny dźwięk irytacji i przyciągnął koce bliżej.

- Dlaczego tutaj jest tak cholernie zimno? - Piosenkarz narzekał , a Jack ponownie przycisnął dłoń do jego czoła i westchnął.

- Jest lepiej, ale nadal nie tak, jak powinno. Chcesz jeszcze jeden koc? - Alex potrzasnął głową. - No, co mam zrobić? Kupić Ci grzejnik? - Alex zachichotał cicho i wyciągnął ręce w stronę Jacka, uśmiechając się zadziornie. - Coo... nie, nie przytulę cię. - Jack pokręcił głową, odsuwając się nieco.

- Proszę? - zrobił oczy słodkiego psiaka. Jack wiercił się pod błagalnym wzrokiem Alexa przez kilka chwil, wzdychając i podciągając koce.

-Posuń się dupku. - Alex wydał z siebie dziewczęcy odgłos rozkoszy zanim pozwolił Jackowi wejść razem z nim pod koc i wtulić się w jego bok. Owinął obie ręce wokół chudej talii Jacka i przytulił głowę do jego szyi. Młodszy zachichotał na hałas wykonany przez Alexa, oddając swoje ciepło chłopakowi.

- Um, jesteś ciepły.

- A ty taki dziewczęcy. - Jack zaśmiał się cicho, drapiąc ramiona Alexa. Siedzieli tak, Alex czasami wydawał ciche odgłosy szczęścia i przytulając się bardziej do Jacka, którego chichot przyciągał Alexa bliżej. To było nieziemsko urocze, i obydwaj o tym wiedzieli. Kilka minut do drugiego odcinka Family Guy, Jack nagle poczuł zimno na szyi, gdy Alex trochę się odsunął. Spojrzał w dół, aby zobaczyć jak jego przyjaciel się w niego wpatruje i uniósł brew.

- Hej – Alex szepnął.

- Hm?- Jack również szeptał, nie wiedząc dlaczego mówią tak cicho, poza nimi nikogo nie było.

- Dziękuję. - Alex mruknął, a Jack uśmiechnął się nieco.

Powoli, ostrożnie, pochylił się, dopóki nie dzieliły ich tylko centymetry, i był zaskoczony, gdy Alex zniwelował lukę między nimi i pocałował go słodko. Ich przymknięte powieki drgały, oboje byli zadowoleni z bijącego od nich ciepła. Chwilę potem się rozdzielili, policzki Jacka były jasno-różowe, co sprawiło, że Alex się uśmiechnął. Raz jeszcze musnął wargi Jacka swoimi, by ponownie się w niego wtulić. Jack oparł swoją głowę o Alexa i przyciągnął go do siebie, wkrótce zapadli w sen z uśmiechami na twarzach.

Kiedy Rian i Zack , wraz ze zmartwionym Flyzikiem, wrócili i poszli do autobusu wręczyć nieco zimną kawę, wcale nie zrobili zdjęć dwóch mężczyzn przytulających się na małej kanapie, a już na pewno nie wrzucili kilku z nich na Twittera.

piątek, 3 maja 2013

The One Where Frank and Gerard go to IKEA - oneshot


Heej! Przepraszamy, ze dopiero teraz pojawia się notka, jednak dużo rzeczy wpłynęło na to, iż nie mogłyśmy tego dodać w obiecanym terminie. Miło by było, gdyby pojawiło się parę komentarzy z obiektywną opinią na temat naszego tłumaczenia ;)
link do oryginału: http://archiveofourown.org/works/231219


Gerard nigdy nie miał własnego miejsca.
Spędzał czas w szkole artystycznej, ale to nie było, jak prawdziwe miejsce dorastania, albo nic podobnego do czegoś, w czym ludzie mogą naprawdę mieszkać.
Więc kupuje mieszkanie, dobra, ale oni są przecież w drodze i Gerard nie może zasnąć wieczorem tęskniąc, myśląc o tym wszystkim pustym i samotnym.
Co, jeśli włóczędzy się przenoszą, gdy jego wciąż nie ma?
Nie chciał prosić mamy, by sprawdzała czy są uzbrojeni (to w końcu Jersey), wiec właściwie przechodzi obok tego cicho i przegląda wiadomości lokalne w Internecie
Porzuca swoje komiksy i przedziera się przez stos katalogów domowych z podkładką. I długopisem. Na wszelki wypadek. Gerard jest namiętnym pasjonatem.
 
z czasem wracają do domu, chłopaki zatykają uszy i głośno śpiewają kiedykolwiek Gerard próbuje zapytać ich o opinie na temat parkietu, czy fasety.
 
 
Poza Frankiem, który nie słucha niczego, co ktokolwiek by mówił, kiedy gra w gry video, więc Gerard może siadać obok niego i może rozmawiać odrzwiach z siatką przeciw owadom z zawartością jego serca, podczas gdy frank zabija zombi i prostytutki i zbiera magiczne gwiazdy.
podczas rzadkiego i cennego wolnego czasu, Gerard oddaje się upalnej fascynacji jego nowym miejscem.
Zatrudnia ludzi, by przychodzili, robili jakieś rzeczy, pomiary, projekty, gdy on sam wymyśla lekko wyidealizowane szkice swojej wymarzonej sypialni, zbiera próbki farb oraz chodzi na zakupy.
Mikey przyszedł i spędził całe popołudnie wrzucając rzeczy do zsypu na śmieci Gerarda, tylko po to by zobaczyć jakie produkty zrobią największy bałagan/ największy hałas lub wywołają najpotężniejszą reakcję
fusy, skórki arbuza i pałeczki, odpowiednio)
Gerard przegląda (sortuje) pudełka śmieci z domu jego matki, rozpakowuje ubrania, wiesza rzeczy (może być obrazy jak ma być konkretnie) na ścianach - wbija gwoździe! I używa poziomicy. Za każdym razem gdy robi coś samemu dzwoni do/ woła Boba, który jest najbardziej męskim człowiekiem jakiego Gerard zna, więc mogą odbywać opryskliwe rozmowy na ten temat
w Chicago, bob ich słucha, przewracając oczami, jednak raz czy dwa przyłapuje się na uśmiechu.
Zamówił zasłony i gdy dywan był podniesiony, malował całą stolarkę własnoręcznie i siedział w ogrodzie (miał ogród!) zmywając farbę... ze wszystkiego, kiedy Frank przyszedł trzymając roślinę doniczkową.
-Hej. - mówi, w kolko wymachując roślinką. - Parapetówka.
Gerard położył kwiatka na parapecie w kuchni, ponieważ przeczytał gdzieś, ze nie powinieneś mieć roślin w sypialni, bo te oddychają. ponieważ wypuszczają dwutlenek węgla w nocy i możesz umrzeć.
 
Plus, może patrzeć na nią, gdy przygotowuje posiłki - staje się naprawdę stary, naprawdę szybko
kupił zmywarkę do naczyń i przeniósł roślinę do studia- tak więc jest to druga sypialnia ale ma olbrzymie okna i wysoki sufit, a jeśli Gerard chce to nazwać swoim studiem, to może.
ponieważ to jest jego miejsce.
może mówi do siebie. Może śpiewa pod prysznicem. Może chodzi w kółko nago. Może ogląda pornosy, kiedy tylko chce. Nawet w salonie.
Może ogląda więcej porno, niż komfortowo byłoby się przyznać, tylko dlatego, ze nowością jest słuchanie tego tak głośno, jak tylko chce, ale nigdy, przenigdy nie ma zamiaru się przy tym rozebrać.
Może tańczy jak ciota, gdy żenujące piosenki lecą na itunes - może robi wszystkie z tych rzeczy niepokojąco regularnie, ale to jest jego miejsce i, do cholery, może robić co tylko mu się podoba. to jest cudowne.
no to zmywarka do naczyń, studio, pozbywanie się odpadków, możliwość tańczenia nago, roślinki. Gerard jest całkiem pewny, ze wszystko jest już zorganizowane.
Ale czasami czegoś mu brakuje, nie wie czego, bo ma wszystkie swoje książki i dvd, i artystyczne dostawy i rzeczy, i nie wie gdzie jeszcze mógłby postawił więcej mebli, ale coś nadal jest nie w porządku. Próbuje przenosić meble, ale to nie pomaga.
Cały czas czas wiesza coś na ścianach wokół siebie. Wraca do mamy, by upewnić się czy nie zostawił nic istotnego. sprawdza wszystkie zamki i ponownie urządza kuchnię.
On nie umie się ustatkować. I cholera, powinien to zrobić.
Z ciężkim sercem  Gerard zauważył, że jest jedna rzecz, którą może zrobić; musi iść do Ikei.
Gerard jest zdania, że wszystko jest zabawniejsze, jeśli robisz to z osobą, którą kochasz.
Mikey jest na Brooklynie, Bob jest w Chicago, Ray ma prawdziwe "życie", a Gerard chce być kimś, kto opowiada wspomnienia, kiedy znowu są w drodze.

Wiec zmusza Franka, żeby pojechał z nim do Ikei i udał, ze nie widzi ziewającego chłopaka, kiedy pyta go, która półka na książki dopełni jego życie. - polka która nazywa się żeńskim imieniem, albo ta niemieckiej produkcji.
 Frank powłóczył nogami do czasu, gdy nie doszli do dziecięcego działu, a następnie Gerard nie widział go pół godziny.
Gerard studiował miskę z owocami, kiedy pojawił się Frank z pytonem wokół jego szyi oraz lampą o kształcie rozgwiazdy pod ręką.
 - Musisz wziąć to - Frank powiedział, wrzucając to do wózka Gerarda - To robi fajne kształty na ścianie, pokochasz to.
Jestem 'artystą' - odpowiada Gerard, co oczywiście oznacza, ze jeśli chce (nie chce) sam może namalować fajne kształty na ścianie, ale Frank wydaje się tego nie rozumieć, więc Way nie ciągnął kłótni.
Gerard w sekrecie planuje by sprawić, że Frank wniesie wszystkie pudła gówna kiedy wrócą do mieszkania i tym sposobem, kiedy Iero się nie zgodzi, Way może powiedzieć 'pozwolę Ci zatrzymać lampę' i Frank będzie musiał się zamknąć i robić, co Gerard każe.
Gerard poruszając sie drze resztę możliwości, rozpatruje i odrzuca ciągle pokazywane mu rzeczy o szwedzkiej nazwie, szuka ale nie może znaleźć jednej rzeczy, której potrzebuje
Dal się skusić interesującemu słoikowi na makaron, ale i tak pewnie skończy się to na zakupie brzydkiej lampy Franka i gabloty na cd, która była impulsywnym zakupem i Way tak naprawdę jej nie potrzebuje, ale zamierza sprawić, ze frank zapłaci za tą ścienną lampę tak, czy inaczej.
 Oczywiście kiedy wrócili i Frank przymocował lampę do ściany, Gerard zdał sobie sprawę, że to jest doskonałe.
Irracjonalnie wkurza się na Frankiego na dziesięć minut, po czym zabiera go w ramach przeprosin do ulubionego miejsca i jedzą, gdy Frankie molestuje każdy fragment półki na płyty Gerarda siedząc na podłodze w salonie
-Nie potrzebujemy tego - drwi, rzucając instrukcje w bliżej nieokreślonym kierunku.
Oczywiście to robią, ale Franka zbyt szybko realizuje zadane, szafka będzie utrzymywać tylko siedem płyt, a instrukcje poszły w cholerę.
Cokolwiek. Frankie pomachał ręką i dołączył do Gerarda na kanapie, oglądali maraton Robota Kurczaka i brunet zasnął na ramieniu Gerda.
O drugiej rano Gerard ostrożnie, by nie obudzić Frankiego poszedł do własnego pokoju, rzucił się na łóżko, obracał, ale nie mógł usnąć.
po godzinie, wrócił do salonu i usiadł w fotelu, paląc i patrząc na Franka położył się twarzą w dół na sofie spowitej lekkim blaskiem brzydkiej lampy.
Oh - pomyślał I poczuł się jak jak w domu.

sobota, 16 lutego 2013

ogłoszenia parafialne


Z tej strony Franiowa Hipiska i ChemicalBerry, w tej oto notce chciałybyśmy przedstawić Wam bloga, na którym będą pojawiały się tłumaczone przez nas frerardy. Jeśli chcecie, żebyśmy przetłumaczyły jakiegoś shota bądź opowiadanie, po prostu dajcie linka, spróbujemy :) pierwsza notka pojawi się, miejmy nadzieję, w przyszłym tygodniu.
W razie potrzeby moje gg: 4333283, gg Chemical: 26431558.